▪️ Najpierw był muzyczny film z 1994 roku (wspaniały!), potem jukebox musical, którego premiera odbyła się w Sydney (jeszcze bardziej kolorowy i odjechany) w 2006 roku. Musical objechał świat (dotarł nawet na polską scenę, ale na tę inscenizację zarzucę zasłonę milczenia…) - w tym zahaczył o West End i Broadway - a w 2024 roku powrócił do Londynu w nowej odsłonie.
▪️ „Priscilla The Party” to bazująca na oryginalnym koncepcie broadwayowskim wersja immersive musicalu. Twórcami londyńskiego przedstawienia są jej oryginalni westendowscy twórcy, możemy również podziwiać wyjątkowo kolorowe, naprawdę odjechane disco-kostiumy znane z oryginalnej inscenizacji. Jednak tym razem widownia w większości znajduje się na parkiecie The Cockatoo Club, po którym przesuwane są platformy stanowiące tymczasowe elementy sceny/scenografii. Widownia kierowana przez obsługę podąża po parkiecie za platformami, bardzo podobnie jak w przypadku części immersive „Guys&Dolls”. Podczas przedstawienia czekają widzów aż dwie przerwy, podczas których można napełnić swoje szklanki wymyślnymi drinkami. Bar zresztą otwarty jest cały czas i znajduje się w takim miejscu, że w zasadzie można z niego obejrzeć cały spektakl.
Przed spektaklem otrzymujemy before party w postaci kilku całkiem udanych występów Drag Queen, a po szałowym finale musicalu - króciutkie after party czyli mini set DJski.
▪️ „Priscilla. Królowa pustyni” to historia Ticka, który występuje jako drag queen Mitzi i który wyrusza wraz ze swoim dużo młodszym kolegą Adamem - drag queen Felicią - oraz przyjaciółką Bernadettą - trans kobietą, dawniej członkinią niezwykle popularnego zespołu - do kasyna prowadzonego przez… żonę Ticka. Tam całą trójka ma dać niezapomniany występ, a nasz bohater ma poznać w końcu swojego syna,
Podczas podróży przez Australię wielkim autobusem - tytułową Priscillą - bohaterowie spotykają się z nietolerancją, niezrozumieniem, a nawet przemocą. Ale nie tracą optymizmu i starają się za nic nie zdradzić własnych ideałów pozostając kolorowymi, wolnymi ptakami wbrew wszelkim przeciwnościom. Wciąż wierzą też, że są w stanie znaleźć prawdziwą miłość.
Ta podróż pełna jest różnych emocji , wzruszeń, humoru, a przede wszystkim wielkich hitów dyskotekowych.
▪️ Na ścieżce tego spektaklu wybrzmiewają utwory australijskiej królowej popu czy Kylie Minogue (helloł! Kto nie kocha Kylie?!), ale także Glorii Gaynor, Pet Shop Boys, Madonny, Tiny, a nawet - co jest aktualizacją w stosunku do oryginału - Lady Gagi!
Jest kiczowato, kolorowo, radośnie, glitterowo, a w dyskotekowej kuli odbija się każdy cekin (z kostiumów na scenie i na widowni, bo - trzeba przyznać - klimat poniósł nawet takiego ponuraka, jak ja! Cekiny wjechały!).
▪️ Choreografia nie jest może powalająca i wydaje się być najsłabszym ogniwem tej produkcji, ale utrzymuje poziom. Natomiast wokalnie ta produkcja nie ustępuje najlepszym londyńskim musicalom. Wszystkie hity wyśpiewane są idealnie i naprawdę ciężko wybrać kogoś, kto się z całe obsady wyróżnia, bo wszyscy zachwycają głosami.
▪️ Trzeba również przyznać, że całość jest bardzo dobrze zagrana, bo chociaż mogłoby się wydawać, że dużo tutaj balansowania na granicy przesady i przerysowania - emocje są jak najbardziej prawdziwe. Wzruszenie, lęk, zawód, smutek, radość. Bohaterowie przeżywają to szczerze, a my razem z nimi.
▪️ Minusy? Owszem są.
Przede wszystkim fakt, że spektakl odbywa się w klubie i w gruncie rzeczy nastawiony jest na zarabianie poprzez sprzedaż na barze - można odnieść wrażenie, że nie jest to do końca profesjonalna produkcja. To właśnie w tym poczuciu upatruję problemów „Priscilli”, która nie cieszy się popularnością i nie przyciąga widzów, a co za tym idzie - bardzo szybko zostanie zdjęta z afisza. Wydaje się, że drag queen disco drama w wersji immersive to za wiele nawet jak na Londyn.
Inną kwestią jest to, że a) producenci nie postarali się o odpowiednią, stricte teatralną promocję, b) pomimo niewątpliwie pasującego do przestrzeni clubu tematyki - zdecydowanie odstrasza świadomość, że widownia w większości składać się będzie z grupek, które na „Priscilli” celebrują wieczory panieńskie, babskie wyjścia na drinka (niejednego) etc.
▪️ „Priscilla. Królowa Pustyni” sama w sobie to bardzo mądra opowieść, choć opakowana w kiczowatą i momentami szaloną estetykę. Londyńska inscenizacja poniesie każdego, kto potrafi podejść do musicalu z dystansem (i lubi disco 🪩), ale też warto pamiętać, że jest ona specyficzna i prawdopodobnie nie każdemu przypadnie do gustu aż tak luźna atmosfera jej towarzysząca.
Ja bawiłam się świetnie!
▪️ „Priscilla the Party” grana będzie jeszcze do 26.05.2024
Jeśli zapiszecie się na newsletter ShowFilmFirst.com jest duże prawdopodobieństwo, że wejdziecie na spektakl niemal za darmo (nawet jedynie £2,5!).
A sam newsletter oferuje zniżki także n wiele innych eventów więc warto!
Comments